To właśnie ona była powodem znalezienia się chłopaka już z samego rana przed drzwiami Simon'a Cowella.
Za każdym razem, gdy tylko chłopak pojawiał się przed gabinetem na jego twarzy od razu pojawiał się uśmiech. Przypominał mu się ten moment sprzed paru lat, w którym Cowell połączył ich w zespół.
Zapukał i bez czekania na jakikolwiek odzew, wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi. Wiedział dokładnie w jakich godzinach przyjść, aby nie przeszkodzić w żadnej ważnej sprawie. Simon widząc go otworzył usta, zamierając na krześle. Chłopak nie widział się z nikim od czasu pogrzebu, nie dawał żadnego znaku życia, dlatego też mężczyznę zdziwiło nagłe pojawienie się niezapowiedzianego gościa. Najbardziej jednak zaskoczyło to, co zobaczył w jego oczach. Nie był to ból i smutek, jak wyobrażał to sobie, tylko zaciętość i... determinacja? Tak, to było zdecydowanie dobre słowo. Loczek podszedł zdecydowanym krokiem do biurka z zamachem kładąc ręce na blacie i wciąż utrzymując intensywny kontakt wzrokowy. W czasie krótkiej ciszy, której Simon nie śmiał w żaden sposób przerwać, wzrok Harry'ego zelżał i chłopak wyszeptał ledwo dosłyszalnie, lecz stanowczo:
- Mam propozycję nie do odrzucenia.
Mężczyzna ruchem ręki nakazał mu kontynuować.
- Chcę dokończyć płytę a ty mi w tym pomożesz. - Na początku Cowell miał wrażenie, że się przesłyszał. Jednak kiedy mina chłopaka przez dłuższą chwilę wcale na to nie wskazywała, a jedyną rzeczą jaką mógł dojrzeć w jego oczach była stanowczość, zdał sobie sprawę, że to nie są żarty ani jego wyobraźnia.
- Nie do końca rozumiem. W jaki sposób chcesz to zrealizować? Sam stworzysz pozostałe trzy piosenki? I jaki ja mam mieć w tym udział?
Wszystko zmierzało w kierunku poprowadzenia dłuższej rozmowy. Dlatego też sekretarka dostała polecenie przyniesienia dwóch kaw. Jako, że na razie lepiej było, aby cała sprawa pozostała tajemnicą, rozmowa została kontynuowana dopiero po jej zaparzeniu i opuszczeniu gabinetu przez kobietę. W tym czasie Harry rozsiadł sie wygodnie na krześle.
- Nie, nie zrobię tego samodzielnie. Nad wszystkim długo myślałem. Potrzebuję tekściarza i jeszcze jednego wokalisty. Co do twojego udziału w całej sprawie... masz mi pomóc zorganizować castingi.
- Tylko tyle?
- Niczego więcej od ciebie nie oczekuję, jeżeli o to ci chodzi.
Mężczyzna wstał z głębokim westchnięciem. Chodził chwile po pokoju wyraźnie nad czymś rozmyślając. Po chwili udał sie do niewielkiego pokoiku obok. Kiedy wrócił miał w ręku kilka rzeczy, których na pierwszy rzut oka Harry nie był w stanie zidentyfikować.
Simon zajął swoje miejsce, cały czas będąc bacznie obserwowanym przez bruneta. W następnym momencie uniósł wzrok na chłopaka, tak jakby chciał ostatni raz wszystko przemyśleć, po czym głośno odchrząknął.
- Harry spójrz proszę na to. - Położył na biurku pierwszy z przyniesionych przedmiotów. Było to zdjęcie w ramce z czasów X factora, kiedy to chłopacy zostali złączeni w grupę. Pomiędzy nimi stał on, we własnej osobie. Wszyscy wyglądali na bardzo szczęśliwych. - To tutaj wszystko sie zaczęło. Od tego momentu czułem sie z wami związany.
W oczach Harry'ego pojawiły się łzy. Za nic jednak nie chciał pozwolić, aby spłynęły po jego policzkach. Miał zamiar pokazać, ze jest twardy.
Zaledwie po paru minutach został odsłonięty drugi przedmiot, którym okazała się być kopia podpisanego kontraktu.
- Zawsze w was wierzyłem. Nie tylko dlatego, że mieliście niesamowite talenty. Byliście także bardzo związani ze sobą, przez co wszystko, co robiliście razem, było jeszcze doskonalsze.
Na papierze widniały podpisy wszystkich członków One Direction. Harry doskonale pamiętał szczęście wypełniające każdego z nich, kiedy kreślili je długopisem. Wtedy już mieli pewność, że czeka ich niesamowita przygoda. Nie mylili się ani trochę. Szkoda tylko, że trwała tak krótko.
Harry poczuł jak gromadzi mu sie coraz większa gula w gardle. Jego oddech stał się bardziej nierównomierny, ale mimo wszystko nadal dzielnie powstrzymywał płacz... aż do trzeciego przedmiotu.
Okazał się nim ich debiutancki singiel "What makes you beautiful" wraz z doczepioną listą "UK Singles Chart", na której czerwonym markerem było podkreślone pierwsze miejsce. Jak można się domyślać to właśnie on je zajął.
W głowie Harry'ego pojawiło się od razu wspomnienie z imprezy na uczczenie tego wydarzenia - dotarcia na szczyt amerykańskiej listy przebojów. To właśnie na niej chłopacy postanowili wyeliminować wszelkie sekrety pomiędzy sobą i podzielić się każdą swoją tajemnicą. Żadna jednak z wyjawionych nie zniechęciła ich do siebie, a wręcz na odwrót. Na przykładzie loczka, kiedy to powiedział im, jako pierwszym osobom zaraz po swojej rodzinie, że jest bi. Oni nie mieli z tym żadnego problemu. Zaakceptowali to. Nigdy nie dali mu odczuć, iż w jakiś sposób ich to odrzuca.
To był zdecydowanie jeden z tych przełomowych momentów. Harry z całej siły zmrużył powieki. Miał nadzieję, że kiedy jego oczy nie będą miały tego wszystkiego przed sobą da rade sie uspokoić. Nic bardziej mylnego. Gdy tylko to zrobił, a jedynym co widział stała się ciemność, zaczęła pracować jego wyobraźnia. Podsuwała mu po dziesiątki obrazów z przeszłości na sekundę, tak że musiał otworzyć oczy - inaczej by nie wytrzymał.
Nie mając innego wyjścia, z lekkim wahaniem skierował swój wzrok na kolejną rzecz trzymaną przez Simona. Minęła chwila, zanim uświadomił sobie co znajduje się przed nim. Gdy tylko dotarło do niego, czym jest ten lekko zniszczony, najprawdopodobniej przez częste używanie, przedmiot, nogi się pod nim ugięły. Głębiej zapadł się w fotelu, który lekko obniżył się pod siłą uderzenia. Tym razem jego oczy same się zamknęły, a ręce powędrowały w kierunku twarzy, powoli ją zasłaniając. Nie miał pojęcia jakim cudem ten zeszyt znalazł się w posiadaniu kogokolwiek innego, niż któregoś z członków zespołu. Nikt nigdy nie miał do niego dostępu. Znajdowały się w nim wszystkie teksty piosenek, jakie kiedykolwiek wymyślili. Dosłownie. Poczynając od tych, które zostały zaaprobowane przez przełożonych do znalezienia się na płycie, poprzez stworzone dla ich bliskich na ważniejsze święta, a kończąc na takich, które powstały w wyniku braku zajęcia w wolne soboty. Nagle Harry przypomniał sobie dni, kiedy mogli odpocząć od całego świata. Kiedy siadali wokół ogniska, przykryci dodatkowo kocami i z napojami w rękach. Niall zabierał gitarę i chwytając przypadkowe akordy, tworzył melodię, podczas gdy każdy po kolei wymyślał kolejne wersy piosenki.
Powieki loczka podniosły się natychmiastowo. Nie mógł… nie chciał w tym momencie przywoływać żadnych wspomnień. Dotarło do niego, że już nigdy tak nie będzie. Już nigdy nie usiądą nad ogniem. Nigdy nie stworzą razem już nic nowego. Wszystko jest teraz uzależnione od niego. Z oczu zaczęły spływać mu pojedyncze łzy. Już nawet nie obchodziło go, co pomyśli sobie o nim Cowell. Nie potrafił zapanować nad wypełniającymi go emocjami.
Podniósł wzrok, odkrywając, że na zwykle nic niezdradzającej, twarzy Simona pojawił się jakby grymas cierpienia. Mężczyzna bez słowa podał siedzącemu notatnik, zwracając głowę lekko na bok. Ten wyciągnął rękę i ostrożnie, złapał przedmiot, jakby bał się, że go zniszczy. Delikatnie objął go, cicho wzdychając. Próbował uspokoić się, wiedząc, że czeka go zmierzenie się z jeszcze jedną, ostatnią rzeczą, znajdującą się wciąż w kurczowo zaciśniętej dłoni Cowella.
Po krótkiej chwili, w której Harry wciąż wpatrzony był w jeden punkt, z otępienia wyrwało go chrząknięcie Simona, a następnie jego głos.
- Wiesz, długo zastanawiałem się, czy pokazać ci to. Nie byłem pewny, czy twój umysł jest już gotowy, aby zmierzyć się z tak bliskimi wspomnieniami. Zwłaszcza, że już tamte przedmioty doprowadziły cię do takiego stanu. Skoro jednak zdobyłeś się na taką mobilizację i masz zamiar realizować ten właśnie oto plan, myślę, że jesteś wystarczająco silny.
Po tych słowach przed oczyma Harry’ego ukazały się trzy bransoletki. Nie takie zwykłe. Były na nich wyryte wszystkie imiona członków One Direction. Stworzyli je na rocznicę powstania zespołu, która z resztą była tak niedawno. Nie więcej niż zaledwie dwa miesiące temu. Żaden z nich nigdy swojej nie zdejmował. Aby je odróżnić, imię jej właściciela było wygrubione.
- Pewnie się zastanawiasz, jakim cudem się u mnie znalazły. Przetrwały okropieństwa wypadku, a następnie zostały mi przekazane. Miałem zdecydować, co dalej z nimi począć. Chciałem ci je dać. W końcu to niezwykła pamiątka. Nie zrobiłem tego, gdyż bałem się, że to będzie dla ciebie za dużo. Teraz chyba jednak jesteś na to gotowy. Należą do ciebie.
Chłopak przez całą wypowiedź mentora nie był w stanie nawet oddychać. Tak jakby jego wszystkie funkcje życiowe zostały na chwilę zatrzymane. Oni mieli je na sobie w chwili śmierci. Kiedy tylko to do niego dotarło po policzkach potoczyły się setki łez. Opadł bezsilnie na krzesło trzymając w ręku ostatnią pamiątkę po przyjaciołach. Przez sam dotyk miał wrażenie niesamowitej bliskości z nimi.
Cowell, dla którego ta sytuacja również nie była łatwa, także przestał powstrzymywać łzy. W pewien sposób czuł się za chłopaków odpowiedzialny. Może gdyby nie dał im tej szansy, nadal by byli na tym świecie?
Zapewnie tak, ale to właśnie dzięki temu przeżyli najpiękniejsze chwile w swoim życiu. Równie dobrze ich ścieżki życiowe mogłyby przejść na niewłaściwe tory. Rozumiejąc więc to wszystko, czy jest sens dalej to rozpatrywać?
Zdecydowanie nie, jednak nie można dziwić się Simonowi, że okazywał wyrzuty sumienia. One nie były jedynym powodem, dla którego było mu ciężko. Traktował ich jak swoich synów.
Wiedząc, że Harry nie może już dłużej być silny, podszedł do chłopaka i jak najmocniej go przytulił. Ten, natomiast, zaniósł się głośnym szlochem.
Teraz jednak będzie już łatwiej. Harry nie jest już sam. Wsparcie, które otrzyma od Simona, będzie nie tylko organizacyjne. Będzie mógł na nim w tym wszystkim polegać.
Oboje trwając w ciasnym uścisku, powoli się uspokajali, nie zamieniając ze sobą ani słowa. Po paru minutach, które wydawały się długimi godzinami, ciszę przerwał ostry dźwięk telefonu stojącego na biurku. Harry pospiesznie oderwał się od mężczyzny, nie ruszając się nigdzie dalej. Simon z niepewnością spojrzał się na chłopaka. Bał się, że ten nagły sygnał mógł sprawić, że znów postawi mur wokół swojej osoby. Kiedy jednak zobaczył, że wyraz jego twarzy się nie zmienił, nadal tkwiła na niej determinacja i mimo zapłakanych oczu, nieśmiały uśmiech, odetchnął z ulgą.
Posłał mu ciepłe spojrzenie, a następnie wziął głęboki wdech i wydech, aby się uspokoić. Podszedł do aparatu i położył na nim dłoń, rzucając szybkie spojrzenie na loczkowatego, który stał spokojnie na środku pokoju zapatrzony w przestrzeń. Chłopak, czując na sobie wzrok, spojrzał w tym kierunku, w momencie, gdy mężczyzna podnosił słuchawkę. Wiedział, że dzisiaj zrobili naprawdę sporo. Większość ludzi mogłaby uznać, że nie posunęli się ani kawałek, dla nich jednak był to krok milowy, który zapoczątkuje wszystko.
Skierował się w stronę drzwi z zamiarem wyjścia z gabinetu, przed samymi drzwiami, zawahał się jednak i odwrócił z powrotem do mężczyzny, rozpoczynającego właśnie rozmowę przez telefon.
- Simon…? – zaczął niepewnie. Cowell przykrył mikrofon dłonią i spojrzał z wyczekiwaniem na Harry’ego, który skierował swój wzrok na ziemię, a następnie powrotem na niego.
- Dziękuję – wyszeptał ledwie dosłyszalnie i nie czekając na żadną odpowiedź wyszedł pewnie z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Następny tydzień był jednym z najbardziej pracowitych w ich życiu. Już dzień po rozmowie organizacyjnej rozgłosili gdzie tylko się dało, że rozpoczynają casting na tekściarza. Nigdzie nie podali powodu. Nie dali żadnych szczegółów. Tylko te najważniejsze: ilość piosenek do napisania, adres oraz termin nadsyłania prac. Przez cały tydzień Harry siedział zamknięty w pracowni, czytając wszystkie teksty bez wyjątku. Można by stwierdzić, że powrócił do starych nawyków, jednak chłopak całą swoją energię pożytkował w dobrym celu, wiedząc co będzie robił dalej.
Część z przysłanych rzeczy nie nadawała się do niczego, lecz niektóre potrafiły chwycić za serce. W takich momentach loczek pozwalał sobie na krótką chwilę zapomnienia, szybko jednak powracając do pracy, odpędzając myśli szybkimi ruchami głową na boki. Chłopak nie należał do ludzi z łatwością umiejących się skupić. Nawet najmniejsza rzecz potrafiła oderwać go od wykonywanej czynności. Teraz, pierwszy raz w życiu, nie widział nic poza zadaniem, które sobie powierzył. Koncentrował się jedynie na zapisanych kartkach, leżących przed nim.
Zdziwił sam siebie, gdy zdał sobie sprawę, że setki przesłanych prac udało mu się przejrzeć w zaledwie tydzień. Patrzył z niedowierzaniem na wybrane przez niego piętnaście prac, których przekaz najbardziej do niego trafił. Brał każde z nich po kolei do ręki, uważnie jeszcze raz czytając. Westchnął i składając wszystkie w jeden plik, zdjął z blatu z zamiarem przeniesienia ich w inne miejsce. Gdy podnosił się z krzesła, w naturalnym odruchu, przeciągnął się po długim trwaniu w jednej pozycji. Nagle, w połowie wyciągania rąk w górę, zamarł. Jego wzrok zatrzymał się na podłodze. Dosłownie cała jej powierzchnia pokryta była zapisanymi kartkami papieru. Nawet najmniejszy kawałek paneli nie wystawał spod arkuszy.
Harry podniósł głowę i spojrzał na biurko, przy którym siedział wcześniej. Ze zdziwieniem stwierdził, że cały stos prac, które położył tam pierwszego dnia, zniknął. W jego miejscu leżało wiele pustych, plastikowych talerzy, kubków po kawie, wyłączony telefon oraz tylko kilka kartek, które jakimś szczęśliwym trafem nie zostały zrzucone jak cała reszta.
Chłopak, po dłuższej konsternacji, postanowił nie zawracać sobie głowy wynajdywaniem najbardziej prawdopodobnej przyczyny, wyjaśniającej to samodzielne przesunięcie się przedmiotów. Już chciał skierować się do wyjścia, gdy przypomniał sobie, że przecież drzwi zamknięte były od wewnątrz. Jego spojrzenie znów padło na stół. Kiedy ostatnio zamknął pomieszczenie, położył klucz właśnie tam.
Zeskanował wzrokiem cały blat dwa razy, mrużąc ze skupieniem oczy. Nagle do głowy przyszła mu myśl. Znieruchomiał, po czym z cichym jękiem, powoli ukląkł na podłodze. Niespiesznie zaczął przeczesywać podłogę, zdając sobie sprawę, że jeżeli szukany przez niego przedmiot spadł na ziemię, może w tym momencie znajdować się wszędzie.
Delikatnie podnosił papiery, oczyszczając sobie drogę w trakcie okrążania biurka. Zrezygnowany, wczołgał się pod nie, kiedy nagle sobie przypomniał…
Kieszeń.
- Auuć… - pisnął, łapiąc się za głowę, którą przed chwilą uderzył w drewno. – Czemu ten mebel musiał być taki twardy? Jakby nie można go wyprodukować z jakiś zastępczych materiałów – wywrócił oczyma, wychodząc spod stołu. Jego dłoń od razu powędrowała do kieszeni spodni. Oczywiście od razu wyczuł w jej wnętrzu przedmiot. Przecież schował tam klucze, wiedząc, że w innym razie na pewno je zgubi.
Wyciągnął przedmiot, drugą ręką chwytając czekające kartki. Ostrożnie przemieszczał się z nimi, torując sobie stopami drogę do drzwi. Kiedyś pewnie rozbawiłaby go ta sytuacja. Wiedział, że nie jest mistrzem koordynacji i potrafi przewrócić się nawet na prostej drodze, a co dopiero gdy jego przeszkodami są walające się wszędzie kartki. Teraz jednak nawet nie zwrócił na to uwagi, skupiając się tylko na tym, aby bezpiecznie dotrzeć do wyjścia.
Kiedy udało mu się przejść bez przygód przez pomieszczenie, rzucił się w kierunku zamka, przekręcając klucz, a następnie mocno naciskając na klamkę, ciągnąc ją z całej siły do siebie. Przeskoczył przez próg z zamiarem szybkiego biegu. Spojrzał jednak jeszcze przez ramię na pokój, wiedząc, że będzie musiał posprzątać bałagan, jaki narobił. W tym momencie jednak zupełnie go to nie obchodziło. Zatrzasnął za sobą drzwi i szaleńczo pobiegł w kierunku gabinetu Cowella, aby wspólnie mogli rozpocząć kolejny etap planu.
````````````````
Rozdział miał być znacznie później, ale przez kilka dni miałyśmy dostęp do internetu. Już myślałyśmy, że się nie wyrobimy, jednak jak widzicie dałyśmy radę. Co prawda w ostatnim momencie, ale ważne że jest.
:)
Koala xx
ciekawe i to nawet bardzo ;p teraz czegac az zacznie sie cos dziac ;)
OdpowiedzUsuńopowiadanie mi się podoba. Nie spieprz tego brakiem weny! :D
OdpowiedzUsuńboski, płakałam czytając i jestem pod wielkim wrażeniem :D czekam na kolejne rozdziały :)
OdpowiedzUsuńMiałam łzy w oczach :O
OdpowiedzUsuńZajebiste , już się w tym zakochałam *.*
Czekam na nn pozdrowienia xxxxxx
Boże płakałam jak to czytałam ;( ale jest zajebisty pisz dalej! kiedy następny rozdział?? xD
OdpowiedzUsuńTo. Jest. Smutne.
OdpowiedzUsuńAle ja lubię smutne rzeczy.
LUV YA!!!
w połowie musiałam przerwać żeby się nie poryczeć ;( świetny rozdział czekam na nn :D plus pozdrowienia dla obu autorek :)
OdpowiedzUsuńTO JEST PIĘKNE. *.*
OdpowiedzUsuńpisz pisz i jeszcze raz pisz!